Chciał się dowiedzieć czy jest szansa, że jego żona w stosunku do niego poprawi swoje postępowanie. Te jego smutne oczy jak wzrok zbitego psa mówiły mi, że nie ma lekkiego życia ze swoją małżonką. Podzielił się ze mną smutną prawdą o swojej przeszłości.
Po przeczytaniu jego słów doszłam do smutnej refleksji, że nikt nigdy tak naprawdę go nie kochał.
Wychował się w bidulu, przeszedł przez wiele rodzin adopcyjnych i jakoś się tak nieszczęśliwie składało, że trafiał w toksyczne miejsca, gdzie brakowało ciepła, serdeczności i miłości.
Był bity i poniżany przez przybranych rodziców, bywało że uciekał a potem koło zataczało swój krąg i sytuacja się powtarzała. Mimo tych kłód rzucanych mu po nogi wyrósł na wartościowego, wrażliwego mężczyznę, który nie stracił ufności do ludzi i świata.
Szybko się usamodzielnił i wreszcie jakoś to życie mu się zaczęło układać w miarę dobrze.
Udało mu się zdobyć zawód mechanika samochodowego i załapać się do pewnego warsztatu samochodowego; gdzie do dzisiaj pracuje.
Tam poznał swoją przyszłą żonę. Oddawała swoje auto do przeglądu. Wydawałoby się, że los się do niego wreszcie zaczął uśmiechać. Pobrali się, mieszkają w pięknym małym domku na przedmieściach. Nie mają dzieci bo ona nigdy nie chciała mieć potomstwa a on kochał ją tak bardzo, że to zaakceptował. Powinni być szczęśliwi. Nie są.
Żona traktuje go jak niewolnika. Ona pracuje w banku na wysokim stanowisku i zarabia dużo więcej od niego; dlatego nim pogardza, pomiata uważając go za kogoś gorszej kategorii.
Zazwyczaj trafiają do mnie kobiety bite przez mężów, które znoszą na co dzień znęcanie się psychiczne i fizyczne, tym razem ofiarą przemocy jest mężczyzna.
Jego drobna, filigranowa żona go bije, a on rosły chłop nigdy by nie śmiał jej oddać, bo nigdy nie uderzyłby kobiety ale bić się daje. Ona krytykuje go na każdym kroku i traktuje jak śmiecia, ciągle mu przypominając, że jest z bidula, obrzuca go obelgami; nazywając nieudacznikiem, ofiarą losu.
Mężczyzna kocha swoją żonę i z pokorą znosi jej napady złości, agresji, tłumacząc jej zachowanie stresującą pracą. Nie miałam dla niego dobrych prognoz, musiałam mu przekazać , że w ich małżeństwie nie będzie żadnej poprawy, że będzie jeszcze gorzej ale jeszcze trudniej było mi go przekonać, żeby zaczął walczyć o swoją godność.
Niekochani przez nikogo ludzie nie zdążyli zbudować w sobie poczucia własnej wartości. Jacek czuje się ofiarą, sam siebie uważa za nieudacznika.
Ciągle mu powtarzano, że jest nikim, że do niczego nie dojdzie, że jest ciapą, że nie zasługuje na szacunek, miłość, ciepło i on niestety w to uwierzył.
To wspaniały człowiek, któremu nikt nigdy nie pokazał, że trzeba się szanować, kochać siebie najbardziej i szacunku wymagać od innych.
Nikt nie może nas poniżyć bez naszej zgody ale jak sami siebie nie kochamy to nie ukrywajmy inni tym bardziej tego nie zrobią. To taki efekt lustra. Ludzie odbierają Ciebie dokładnie tak samo jak Ty sądzisz o sobie, za jakiego się uważasz, masz. Uważasz, że nie zasługujesz na dobre traktowanie; utwierdzasz ich w przekonaniu, że bezkarnie mogą Cię traktować źle.
Nie wolno się godzić na poniżanie każdego dnia, na gnębienie i na to, że ktoś nas krzywdzi, zadaje ból i cierpienie. Nie można żyć pod jednym dachem ze swoim katem i jeszcze z pokorą godzić się na zadawane nam ciosy. Nie ma co liczyć, że osoby, które się znęcają psychicznie i fizycznie nad bliską osobą z dnia na dzień przejdą metamorfozę i okażą swoją lepszą twarz. Tacy ludzie się nie zmieniają a Jacek nigdy nie doczeka się, że jego żona zacznie okazywać mu swoje uczucia.
Dlaczego ona dla mnie taka jest? Zapytał ...
Dlatego, że ona nie potrafi kochać. Podobał się jej i pociągał ją seksualnie; wyczuła w nim bardzo wrażliwego, dobrego człowieka, którym można manipulować, sterować i rządzić i uznała, że ktoś taki to idealny kandydat na jej męża, no i wyszła za niego.
Niestety kłaniają się tutaj wzorce wyniesione z dzieciństwa. Matka jego żony czyli jego teściowa tak samo traktowała swojego męża.
Czyli powtarza się schemat; kat wyszukuje swoją ofiarę i historia się powtarza.
Jak ja nie lubię takich historii. Jacek przemyśli sobie wszystko, mam nadzieję, że dojdzie do sensownych wniosków sam ze sobą w roli głównej.
Myślę, że wyszedł z tego naszego pisanego dialogu pełen refleksji i coś zrobi dalej ze swoim życiem, a przynajmniej na początek o tym pomyśli a to już duży krok do przodu, jakiś początek do odzyskania swojego poczucia wartości, godności, męskości.
Dobrym zakończeniem będzie tutaj dzień, kiedy on spojrzy w lustro i pokocha siebie i będzie od innych wymagał szacunku, dobrego traktowania, uczucia.
Koniecznym rozwiązaniem byłaby terapia małżeńska ale ona na to nigdy nie pójdzie bo nie widzi w swoim postępowaniu w stosunku do męża niczego złego a bez pomocy psychologicznej, chęci dialogu obojga małżeństwo nie przetrwa.
Wskazałam mu kilka możliwych dróg ale tak, żeby jemu otworzyć oczy i decyzję pozostawić w jego rękach. Oby znalazł wyjście dla siebie najlepsze. Niekochane dzieci tym bardziej zasługują na szczęście, ich serca wołają najgłośniej miłości ...