Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Niekochani

Nigdy niekochani - jakie to smutne. Trafił do mnie zagubiony mężczyzna lekko po czterdziestce. Mało mężczyzn przychodzi, żeby im położyć karty ale się zdarzają. Jacek chciał się dowiedzieć czy jego małżeństwo przetrwa, jaki będzie ciąg dalszy tego związku.
Chciał się dowiedzieć czy jest szansa, że jego żona w stosunku do niego poprawi swoje postępowanie. Te jego smutne oczy jak wzrok zbitego psa mówiły mi, że nie ma lekkiego życia ze swoją małżonką. Podzielił się ze mną smutną prawdą o swojej przeszłości.
Po przeczytaniu jego słów doszłam do smutnej refleksji, że nikt nigdy tak naprawdę go nie kochał.
Wychował się w bidulu, przeszedł przez wiele rodzin adopcyjnych i jakoś się tak nieszczęśliwie składało, że trafiał w toksyczne miejsca, gdzie brakowało ciepła, serdeczności i miłości.
Był bity i poniżany przez przybranych rodziców, bywało że uciekał a potem koło zataczało swój krąg i sytuacja się powtarzała. Mimo tych kłód rzucanych mu po nogi wyrósł na wartościowego, wrażliwego mężczyznę, który nie stracił ufności do ludzi i świata.
Szybko się usamodzielnił i wreszcie jakoś to życie mu się zaczęło układać w miarę dobrze.
Udało mu się zdobyć zawód mechanika samochodowego i załapać się do pewnego warsztatu samochodowego; gdzie do dzisiaj pracuje.
Tam poznał swoją przyszłą żonę. Oddawała swoje auto do przeglądu. Wydawałoby się, że los się do niego wreszcie zaczął uśmiechać. Pobrali się, mieszkają w pięknym małym domku na przedmieściach. Nie mają dzieci bo ona nigdy nie chciała mieć potomstwa a on kochał ją tak bardzo, że to zaakceptował. Powinni być szczęśliwi. Nie są.

Żona traktuje go jak niewolnika. Ona pracuje w banku na wysokim stanowisku i zarabia dużo więcej od niego; dlatego nim pogardza, pomiata uważając go za kogoś gorszej kategorii. 
Zazwyczaj trafiają do mnie kobiety bite przez mężów, które znoszą na co dzień znęcanie się psychiczne i fizyczne, tym razem ofiarą przemocy jest mężczyzna.
Jego drobna, filigranowa żona go bije, a on rosły chłop nigdy by nie śmiał jej oddać, bo nigdy nie uderzyłby kobiety ale bić się daje. Ona krytykuje go na każdym kroku i traktuje jak śmiecia, ciągle mu przypominając, że jest z bidula, obrzuca go obelgami; nazywając nieudacznikiem, ofiarą losu.
Mężczyzna kocha swoją żonę i z pokorą znosi jej napady złości, agresji, tłumacząc jej zachowanie stresującą pracą. Nie miałam dla niego dobrych prognoz, musiałam mu przekazać , że w ich małżeństwie nie będzie żadnej poprawy, że będzie jeszcze gorzej ale jeszcze trudniej było mi go przekonać, żeby zaczął walczyć o swoją godność.
Niekochani przez nikogo ludzie nie zdążyli zbudować w sobie poczucia własnej wartości. Jacek czuje się ofiarą, sam siebie uważa za nieudacznika.
 Ciągle mu powtarzano, że jest nikim, że do niczego nie dojdzie, że jest ciapą, że nie zasługuje na szacunek, miłość, ciepło i on niestety w to uwierzył.

To wspaniały człowiek, któremu nikt nigdy nie pokazał, że trzeba się szanować, kochać siebie najbardziej i szacunku wymagać od innych.
Nikt nie może nas poniżyć bez naszej zgody ale jak sami siebie nie kochamy to nie ukrywajmy inni tym bardziej tego nie zrobią. To taki efekt lustra. Ludzie odbierają Ciebie dokładnie tak samo jak Ty sądzisz o sobie, za jakiego się uważasz, masz. Uważasz, że nie zasługujesz na dobre traktowanie; utwierdzasz ich w przekonaniu, że bezkarnie mogą Cię traktować źle.
Nie wolno się godzić na poniżanie każdego dnia, na gnębienie i na to, że ktoś nas krzywdzi, zadaje ból i cierpienie. Nie można żyć pod jednym dachem ze swoim katem i jeszcze z pokorą godzić się na zadawane nam ciosy. Nie ma co liczyć, że osoby, które się znęcają psychicznie i fizycznie nad bliską osobą z dnia na dzień przejdą metamorfozę i okażą swoją lepszą twarz. Tacy ludzie się nie zmieniają a Jacek nigdy nie doczeka się, że jego żona zacznie okazywać mu swoje uczucia.
Dlaczego ona dla mnie taka jest? Zapytał ...
Dlatego, że ona nie potrafi kochać. Podobał się jej i pociągał ją seksualnie; wyczuła w nim bardzo wrażliwego, dobrego człowieka, którym można manipulować, sterować i rządzić i uznała, że ktoś taki to idealny kandydat na jej męża, no i wyszła za niego.
Niestety kłaniają się tutaj wzorce wyniesione z dzieciństwa. Matka jego żony czyli jego teściowa tak samo traktowała swojego męża.
Czyli powtarza się schemat; kat wyszukuje swoją ofiarę i historia się powtarza.
Jak ja nie lubię takich historii. Jacek przemyśli sobie wszystko, mam nadzieję, że dojdzie do sensownych wniosków sam ze sobą w roli głównej.
 Myślę, że wyszedł z tego naszego pisanego dialogu pełen refleksji i coś zrobi dalej ze swoim życiem, a przynajmniej na początek o tym pomyśli a to już duży krok do przodu, jakiś początek do odzyskania swojego poczucia wartości, godności, męskości.
Dobrym zakończeniem będzie tutaj dzień, kiedy on spojrzy w lustro i pokocha siebie i będzie od innych wymagał szacunku, dobrego traktowania, uczucia.
Koniecznym rozwiązaniem byłaby terapia małżeńska ale ona na to nigdy nie pójdzie bo nie widzi w swoim postępowaniu w stosunku do męża niczego złego a bez pomocy psychologicznej, chęci dialogu obojga małżeństwo nie przetrwa. 
Wskazałam mu kilka możliwych dróg ale tak, żeby jemu otworzyć oczy i decyzję pozostawić w jego rękach. Oby znalazł wyjście dla siebie najlepsze. Niekochane dzieci tym bardziej zasługują na szczęście, ich serca wołają najgłośniej miłości ...

piątek, 19 stycznia 2018

Radość życia

Każde życie jest cudem i powinniśmy cieszyć się małymi rzeczami,a nie skupiać się na wyolbrzymianiu swoich problemów, bo to na czym się skupiamy obrasta w siłę a jak wiadomo energia podąża za każdą myślą.
Tak naprawdę sami budujemy swoje małe szczęścia, nieszczęścia szyją się na miarę tego co nosimy w środku, przyciągając to. Jesteśmy jak magnesy, które wyłapują z otoczenia, życia, świata to czego nam najbardziej potrzeba. Tak naprawdę nie ma gotowej recepty na szczęście i radość życia.
To wielka sztuka być szczęśliwym tu i teraz. Przez moje życie przewinęli się różni ludzie; bogaci, biedni, o pięknych ciałach, szpetnych duszach, zwyczajni o pięknych wnętrzach, niezwykli i nieszablonowi, puści jak wydmuszki i kolorowi jak malowane pisanki. Tacy o wielkich sercach i tacy o sercach z kamienia, bezwzględni i bez skrupułów, a także wrażliwi jak małe naiwne dzieci we mgle.Jakże wielu z nich całe życie poszukiwało szczęścia i najczęściej szukało go przez całe życie, niestety rzadko znajdując.
Spotkałam wielu naprawdę bogatych ludzi, którzy nie wiedzą co to jest radość życia, choć przecież powinni umieć się nim cieszyć. Może i same pieniądze szczęścia nie dają ale w wielkiej mierze ułatwiają człowiekowi życie. Zetknęłam się z wieloma biednymi, którzy skupiają się tylko na swojej brakach i niedostatku, nie dostrzegając piękna świata dookoła siebie. Spotkałam też kilku specyficznych ludzi, którzy potrafią cieszyć się jak ja, drobiazgami, maleńkimi uśmiechami losu. Z reguły takimi właśnie lubię się otaczać, choć niestety nie zawsze to tak wychodzi.
Świat nie jest ani dobry ani zły, jest dokładni taki jak my go widzimy, odbieramy.

Niedawno moja koleżanka z Poznania dziwiła się, że mogę być szczęśliwa żyjąc w drewnianej chacie z dala od cywilizacji, zgiełku bez wygód. Jak usłyszała w jakich warunkach żyję i z jakimi problemami borykam się każdego dnia to kopara jej opadła, że ja tutaj wytrzymuję, że w ogóle daję radę a jak jej powiedziałam, że jestem tutaj szczęśliwa to dopiero popukała się w czoło z dezaprobatą. Ona miała łatwy start, bogatych rodziców i o nic nigdy nie musiała walczyć, wszystko zostało jej podane na złotej tacy i tak jest do dzisiaj a mimo to ona nigdy nie czuła się nawet przez chwilę szczęśliwa. Ja nawet gdy miałam trudności, problemy w pracy umiałam się cieszyć z każdego dnia bo nie wolno się skupiać na negatywach, tylko szukać jakiejś drogi wyjścia.
Jaka jest między nami różnica ? Tylko jedna; ja mam wrodzony optymizm i potrafię cieszyć się maleńkimi rzeczami, nie oczekując niczego wielkiego. Ona zawsze podchodziła do życia z postawą roszczeniową, że jej należy się wszystko co najlepsze. Problem w tym, że najlepsze nigdy nie jest doskonałe co powoduje w niej wieczne niezadowolenie i niedosyt a nawet złość.
Szczęście to nie stan posiadania ale stan ducha. Każdy człowiek mam jakieś problemy,  z czymś się zmaga, z czymś walczy, w jakiejś dziedzinie coś nie gra jak powinno. Czasem bywa, że ktoś nas oszuka, ktoś zrani, ktoś skrzywdzi aż do krwi. Czasem i my komuś łamiemy serce, zadając ból. Czasem siebie skazujemy na cierpienie, wyrzekając się miłości; bo czasem kogoś kochać oznacza po prostu odejść. Czyż nie jedna z was zna ten stan, kiedy dokonując wyboru bardziej patrzymy na szczęście osoby kochanej niż swoje, odchodząc coś poświęcając. Takie jest życie, często rani ale grunt podnieść się i iść dalej, nie zapominając, że życie jest cudem samym w sobie. Sam fakt, że oddychamy to cud.
Wiem, że są na świecie ludzie naprawdę pokrzywdzeni przez los, śmiertelnie chorzy i potwornie samotni, są głodni i tacy, którzy mieszkają na ulicy, tacy, których wyrzekli się najbliżsi, którym tragedia zabrała wszystko. Rozumiem ich cierpienie, ale egzystencjalnego bólu kogoś, kto opływa w dostatki pojąć nie umiem. Skoro moja koleżanka już z urodzenia była bardzo bogata po co wychodziła za mąż za faceta z jeszcze większą pozycją, kasą ; jak wiem nie kochała go ani trochę ale imponowało jej pomnożenie swojego majątku i wzrost pozycji jak to pusto określała. Czy skrajny materializm może komuś przynieść satysfakcję z życia? Jej nie przyniósł. Mieszka w domu ze służbą, nikt jej nie nauczył jak pozmywać naczynia, ugotować zupę. W tym, że mąż ją zdradza ona nie widzi nic dziwnego, przecież wszyscy faceci to robią, ona zresztą nie pozostaje mu dłużna. Kiedy tak ją słucham jest mi jej nawet żal. Nie potrafi się dzielić, kochać, nawet współżycie z innymi ludźmi jej nie wychodzi. Wszędzie widzi wrogów, tylko rywalizacja, adrenalina i kasa liczą się dla niej.
Pamiętam jej oburzenie jak odrzuciłam miłość pewnego polaka mieszkającego za granicami państwa. Jak ktoś tak biedny jak ja mógł nie skorzystać z takiej szansy? Facet miał dom w Prowansji, mieszkanie w Berlinie i dwa jachty, którymi opływał świat a ja nie chciałam jego miłości. Nazwała mnie wtedy głupią kretynką bo dałam mu kosza, a przecież mogłam teraz wiec dostatnie życie i podróżować po całym świecie.
Mieć czy być ? Dla mnie zawsze być, dla niej mieć ...
Może to dlatego ja jestem zadowolona z tego co mam a ona nie. Może to po prostu w tym wszystkim chodzi o to, żeby umieć się cieszyć z każdego dnia, każdej chwili, mimo wszystko ...
Wyszłam na dwór. Wieje ogromny wiatr ale na chwilę zaświeciło słońce. Tyle piękna w otaczającym nas świecie, jak można przejść obok tego obojętnie?
Nakarmiłam sikorki, wróbelki które przysiadły w gałęziach drzewa. Nic wielkiego, trochę okruszków chleba, kruszonki od drożdżówki, trochę słoninki na druciku a ptaki odwdzięczą się radosnym kwileniem, śpiewem. Jak przyjdzie wiosna będą mnie budzić siadając przy moim oknie w gałęziach starej wiśni. Znają mnie już tak dobrze, że czasem jak poruszam się po podwórzu, polu, ogrodzie fruną za mną całą chmarą, dotrzymując mi towarzystwa.
Słońce przeglądało się w wiadrze wody, gdy nabierałam ją ze studni, uśmiechając się do mnie.
Nawet najsroższa zima minie i znowu przyjdzie wiosna. 

Może radość życia to te małe okruchy chwil, którymi albo umiemy, albo nie umiemy się cieszyć.
Prawo do smutku, bólu ma każdy, do gorszych dni, porażek i zwątpień ale jeśli nasz promyk słońca w środku jest dość wielki potrafimy sami przegnać nasze chmury.
Sukcesem nie są pełne konta, kariera, czy idealny parter przy boku. Sukcesem jest bycie szczęśliwym człowiekiem z tym co się akurat posiada, reszta to tylko dodatki.
Najważniejszy jest ten wewnętrzny uśmiech w środku i ten spokój w naszym umyśle, niezakłócony niczym, kiedy dochodzimy do momentu, że umiemy być ponad wszystko czego doświadczamy.
Cieszmy się każdą chwilą bo szczęście właśnie w nich sobie drzemie i pamiętajmy, że szczęście to stan naszego umysłu, ducha i zależy od nas samych, nie od innych ludzi. Dla mnie to wolność i życie w zgodzie ze samą sobą. To miłość do tego frunącego ptaszka, który przysiadł pośród czarnego bzu,  to wdzięczność za to, że udało mi się uzbierać na opał i nie muszę marznąć, za to, że mam w domu mamę najbliższą memu sercu osobę i moje kochane zwierzaki. Mam co jeść, w co się ubrać i gdzie spać. Robię to co lubię pracując z energiami.  Reszta przyjdzie, czy nie to czas pokaże, ja i tak jestem już szczęśliwym człowiekiem, czego wam też życzę ... 

poniedziałek, 15 stycznia 2018

Reiki dla ludzi




Często piszą do mnie osoby, które chciałyby wiedzieć, jak zareagują na zabiegi leczenia energią reiki. Każdy człowiek będzie reagował inaczej; bo każdy z nas jest inny. Jednak niektóre reakcje mają swój wspólny mianownik. Są to reakcje ciepła, zimna, mrowienia czy drętwienia kończyn. Może palić w stopach, ale ciepło może się też rozchodzić po całym ciele. Możemy też czuć chłód i wyziębienia całego ciała. Możemy zasypiać w trakcie zabiegu i też jest to bardzo często spotykana reakcja.
Czy na pewno coś poczuję ? Zauważyłam, że większość chciałby mieć jak najciekawsze odczucia podczas przesyłu energii. Z doświadczenia wiem, że rzadko który człowiek nic nie czuje, choć i takie osoby się zdarzają. Większość ma jakieś doznania. Spotkałam się już z osobami, które nie tylko czują, ale i widzą tą energię, opisując mi ją jako przeskakujące złoto zielone iskierki. Niedawno miałam też osobę, która po jednym zabiegu zrezygnowała z następnych, przestraszyła się doznań. Ona akurat liczyła na to, że zupełnie nic nie poczuje, prócz efektów uleczenia. Kiedy więc poczuła dziwne krążenie energii w swoich członkach była tak przerażona, że zrezygnowała z możliwości następnych zabiegów. Ludzie z reguły boją się tego, czego nie znają, ale kiedy boimy się  zaufać, to  trudno jest nam się otworzyć. Reiki nie jest żadną religią, a ja nie jestem żadnym guru; jak się niektórym wydaje. 
Jeżeli ktoś jest zażartym katolikiem, który uważa leczenie energią za grzech; niech lepiej do mnie nie przychodzi. Naprawdę nie mam czasu i siły na słowne przepychanki i tłumaczenie komuś co i jak. Dla mnie jest nieistotne jakiego ktoś jest wyznania i w co wierzy. Niech każdy żyje według swoich zasad i kieruje się swoim sumieniem. Reiki jest jasną energią miłości i nie ma w niej nic nieczystego, nieetycznego, nic złego. Cóż złego może być w miłości ? Jeżeli leczenie światłem ktoś nazywa stąpaniem w ciemnościach dla mnie jest ślepcem.Wychodzę z założenia, że jeżeli jest szansa, żeby kogoś wyleczyć lub choćby w jakimś stopniu ulżyć czyjemuś cierpieniu trzeba, można spróbować. Ludzie pytają mnie też o szanse w procentach na wyleczenie. To trudne pytanie. Ja jestem tylko kanałem tej energii. Nie daję gwarancji na wyleczenie. Lekarz też nie zagwarantuje nam zdrowia.  Nie określam procentowo. Zawsze staram się pomóc, ale nigdy nie wiemy co energia zrobi z chorobą. Trudno wyrokować którą chorobę zaleczy, którą całkiem wyleczy, usunie a której rady nie da, bo są też takie stany chorobowe. Kiedy idziecie do lekarza i okazuje się, że jesteście bardzo chorzy; po prostu oddajecie się w jego ręce i ufacie, że poradzi sobie z tym, z czym do niego przychodzicie. Kiedy medycyna tradycyjna zawodzi szukacie innych metod leczenia w oczekiwaniu na cud. Tutaj cuda często się zdarzają, ale nie zawsze. Nie daję gwarancji na cud; nie jestem Bogiem.

Coraz częściej zdarza mi się puszczać energię reiki na sytuacje i efekty czasem nawet mnie samą zadziwiają. Załatwienie czegoś w urzędzie staje się przyjemnością. Fakt, że można powiedzieć, że trochę bywa to forma manipulacji ale ileż można znosić lekceważenia i niemiłej obsługi w urzędach ludzi, którzy mam wrażenie siedzą tam za karę, skoro nie potrafią podejść do człowieka w miły sposób i z życzliwością. Puszczanie energii na kilka minut przed wejściem czyni cuda. Można wykreować korzystną rzeczywistość. Używam energii do energetyzowania wody ze studni, większości posiłków. Telefon komórkowy zawsze staram się trzymać dobry metr od siebie a mimo tego bateria w telefonie posiłkuje się moją energią. Doszłam do tego, że normalnie prądem ładuję telefon góra raz na trzy tygodnie. Oczywiście reiki nie jest jakimś antidotum na wszystko ale w wielu dziedzinach życia jest po prostu niezastąpiona. Bezcenna. Na początku mojej drogi w leczeniu energią uważałam, że to przesada i brak szacunku, że wykorzystuje się ją w tak wielu dziedzinach i czasem błahych sytuacjach ale zmieniłam zdanie, bo skoro jest coś co może nam polepszyć życie w każdym aspekcie warto z tego skorzystać, skoro się potrafi. Kiedyś się dziwiłam, że są osoby, które ładują reiki akumulatory samochodowe tak z ciekawości, teraz mnie to już tak nie dziwi.  

Wróżka Sea

Z racji tego, że na mojej ulubionej platformie onet z końcem stycznia wszystkie darmowe blogi zostaną zlikwidowane a cała pisanina pójdzie w przestrzeń zmuszona byłam znaleźć dla siebie jakieś nowe miejsce. Wprowadziłam się więc tutaj. Z początku nosiłam się z zamiarem skopiowania całości starego bloga, potem tylko pewnych fragmentów ale dzisiaj doszłam do wniosku, że zacznę wszystko od zera. Kto będzie mnie szukał zawsze znajdzie. Wiele historii moich klientek, które wcześniej opowiedziałam zasługiwałoby na drugie życie ale mam nadzieję, że one mi wybaczą, że nie będę się w tym nowym miejscu powtarzać. Życie przecież pisze codziennie nowe, fascynujące historie, które czasem tutaj pozwolę sobie opisać a stare na pewno pozostaną w pamięci mojej i wiernych czytelników starego bloga. Jeszcze do końca miesiąca można tam trafić przez ten link http://magicznie.blog.onet.pl/
Co mam za sobą? Życie w wielkim mieście, nielubianą pracę, kilka mniej lub bardziej nieudanych związków. Przeszło trzy lata temu zostawiłam tamto życie i przeniosłam się z centrum wielkiego miasta na wieś położoną na krańcach Wschodnich. Żyję tutaj skromnie, bez wygód razem z mamą i mimo, że czasem bywa naprawdę ciężko i wiatr w oczy; nie żałuję tego wyboru i przeprowadzki tutaj.
To tutaj zajęłam się magią i rozwojem duchowym. Rozpoczęłam swoją przygodę z kartami tarota, która trwa cały czas. Stałam się też dyplomowanym Mistrzem Reiki a moją pasją jest praca z energiami, pomaganie ludziom, zwierzętom, prostowanie ludzkich dróg, doradztwo i leczenie.
Jako Mistrz Reiki mam na swoich koncie całkiem spory wianuszek mniejszych, jak i większych uzdrowień z czego jestem bardzo dumna, choć nie mam swojego gabinetu; leczę ludzi a także zwierzęta na odległość robiąc przesyły energii Gold Reiki, którą najczęściej łączę z energią Tanaka San.

 Mam też trochę stałych klientek na karty, które wiernie do mnie wracają.

Poza tym z kobiety mieszczucha przeszłam ogromną metamorfozę i stałam się dobrą gospodynią, odrobinę rolniczką, ale tylko na potrzeby swego gospodarstwa domowego. Najbardziej na świecie kocham zwierzęta i przyrodę. Ludzi oceniam nie po tym ile mają, czy jakie piastują stanowisko, jaki status materialny posiadają ale jakie mają serce w podejściu do innych, zwłaszcza tych słabszych, po tym jak traktują drugiego człowieka, jak odnoszą się do zwierząt. 
Cóż więcej o mnie? Jestem kobietą, może trochę podobną do Ciebie, która radzi sobie w życiu jak potrafi.  
Nazwałam się Wróżka Sea - gdybyś spotkał mnie gdzieś w moich rejonach nigdy byś nie pomyślał, że stara chata w której mieszkam i moje wnętrze kryją w sobie magiczne sekrety.
Nie obnoszę się na co dzień z tym, czym się zajmuję i lepiej niech tak zostanie.
Ezoteryczne zainteresowania i pasje nie należą tutaj do akceptowanych na co dzień, muszą więc pozostać tajemnicą. 
Więcej szczegółów na mojej internetowej stronie ...
http://nieboraj2.wix.com/tarotowo