Łączna liczba wyświetleń

sobota, 6 lipca 2019

Serca motyli przytul ...

Zawsze na mnie siadały motyle ale odkąd zaczęłam pracować z energiami te bliskie spotkania stały się dla mnie codziennością. Siedzę sobie na podwórku i mam bose stopy a fruwające dookoła motyle akurat przysiadają sobie na moich palcach; czasem po dwa obok siebie; jakby mnie myliły z kwiatami.
Już mnie to nie dziwi wcale ale nigdy nie przestaje zachwycać bo tak z tymi motylami mi jakoś zawsze po drodze. Idę z krzyżówki a to kawał drogi do domu z ciężarami bo wracam z zakupów w mieście na moją wieś zapyziałą gdzie zapomniano zadbać o tych biedniejszych co bez samochodu i co znajduję pod nogami ? Motyle ...
Ostatnio zanim doszłam do domu znalazłam aż trzy biedactwa. Upał wtedy był straszny i pewnie z tego powodu leżały nieruchomo na asfalcie w samym słońcu czekając na śmierć. Nie dały rady bez odrobiny cienia, nie wytrzymały ekstremalnej temperatury.
Kładę więc moje torby z zakupami i odpoczywam kilka minut zajmując się znalezionym stworzonkiem. Kładę go w dłoni i częściowo nakrywam drugą; robiąc przekaz reiki, żeby go pobudzić, uzdrowić, ocalić. Po kilku minutkach motyl zaczyna się poruszać. Sam siedzi już na mojej dłoni jakby wpatrywał się we mnie z wdzięcznością, żeby za chwilę odlecieć w kierunku łąki, pola, nieba.
I nic tak nie cieszy jak widok tego ożywionego motyla, który wygrał życie. Jeden, drugi, trzeci i zaczynam się sama do siebie uśmiechać bo czuję radość i wdzięczność, że udało mi się im pomóc.
Potem idę do ogródka zerwać porzeczki i znowu na mojej drodze kolejny motyl.
Tym razem już nie tylko osłabiony temperaturą, zdychający ale z naderwanym skrzydełkiem.
W zeszłym roku udało mi się uratować kilkanaście takich ale był i jeden dla którego już było za późno. Nie wiem co przydarzyło się temu ale ma kawałek skrzydła w opłakanym stanie. Mama patrzy mi przez rękę i komentuje, że ten to już długo nie przeżyje ale ja się nie poddaje. Biedak nie umie fruwać i ledwo zipie. Tylko chodzi już jak robak jakiś i to ledwo powłócząc nogami ale i tak biorę go w ręce. Grzecznie siedzi mi w dłoni gdy mu robię zabieg reiki a kiedy kończę i otwieram rękę nie chce się ruszyć. Znowu jakby na mnie patrzył i wiedział, że to co dostał jest dobre i daje mu szansę na przeżycie i ta wielka radość gdy po kilku minutach frunie na tych swoich skrzydłach. Wprawdzie jakieś trzy metry ale wierzę, że dojdzie do siebie bo wiem, że reiki potrafi czynić cuda.
 I tak mam satysfakcję bo choć całego świata nie uratuję to kilka stworzeń mogę pomóc ocalić od nieistnienia a to już coś. Tak samo mam z ptakami czy roślinami ale to właśnie tych motyli jest najwięcej i najbardziej ciągną do mnie każdego dnia i cieszę się, że mogę im pomóc, że potrafię.
Nawet gdy mam gorsze dni i dopadają mnie smuteczki wystarczy taki motyl i od razu chce mi się żyć i uśmiechać bo na moich oczach i troszkę za moją sprawą dzieją się prawdziwe cuda. Życie to przecież cud. Wiem, że ludzie nie reinkarują się w zwierzęta ale wierzę, że gdyby tak było był byś właśnie motylem ...

Serca motyli przytulam myśląc o Tobie jak o kimś, kto żyje we wszystkim co istnieje, nie istniejąc ...